2016-09-27 Sporting Lizbona - Legia Warszawa, Liga Mistrzów, kibice - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Mniej licznie, ale bardziej fanatycznie

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przed czterema laty do Lizbony pojechało 2500 kibiców Legii na spotkanie 1/16 finału Ligi Europy. Teraz na mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów wybrało się prawie 8-krotnie mniej osób z Warszawy. Wiele osób zrezygnowało z powodu sporych kosztów lub faktu, że już w Lizbonie była, tym bardziej, że w perspektywie są dwa kolejne wyjazdy europejskie. Najważniejsze, że ci, którzy do Lizbony wybrali się po raz drugi dali z siebie maksimum.

Po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów największym powodzeniem cieszyły się loty do Madrytu. Te do Portugalii jakoś mniej. Nie udało się również zebrać składu na czarter organizowany przez SKLW, a sprzedaż biletów w Warszawie nie pozostawiała złudzeń - pierwszy wyjazd w Lidze Mistrzów nie cieszył się większym zainteresowaniem. Ze względu na sporą odległość dzielącą Warszawę od Lizbony (3380 km drogą lądową), prawie wszyscy zdecydowali się na podróż lotniczą. Jedni połączyli przyjemne z pożytecznym, czyli wakacjami w słonecznej Portugalii, inni zaś wybrali kombinowane loty przez Belgię, Francję, czy Anglię, aby tylko zmniejszyć koszty dotarcia do celu.

W dniu meczu w Lizbonie temperatura była typowo letnia - piękne słońce i 34 stopnie. Wszyscy, którzy dotarli do Portugalii z odpowiednim zapasem czasowym (choć były osoby, które prosto z lotniska zdążyły na pierwszy gwizdek), mieli wystarczająco dużo czasu na relaks w pięknych okolicznościach przyrody. Przedmeczową zbiórkę mieliśmy zaplanowaną na godzinę 17 na placu Rossio, czyli w miejscu którym spotykaliśmy się również poprzednim razem. Policja widoczna, ale starała się nie wchodzić nikomu w drogę i całą grupę w białych koszulkach obserwowała z dystansu, udzielając raz po raz wypowiedzi portugalskim mediom odnośnie zachowania warszawiaków i zabezpieczenia meczu.



Z placu udaliśmy się na stację metra. Jeden z pociągów przeznaczony był tylko dla nas i w drodze na stadion nie zatrzymywał się nigdzie. Metrem dojechaliśmy do stacji Telheiras, skąd w eskorcie udaliśmy się na znajdujący się nieopodal Estádio José Alvalade. Tym razem obyło się bez prowokacji milicjantów, którzy przed czterema laty zachowywali się wyjątkowo agresywnie. Na sam stadion byliśmy wpuszczani po kilkanaście osób, a tam tradycyjna drobiazgowa kontrola, odbicie biletów na bramkach i w końcu wejście na sektor. Tym razem mieliśmy do dyspozycji tylko sektor znajdujący się na dolnej kondygnacji.

Na naszym sektorze zawisło 8 flag - Żyleta, (L) z laurem, "Legia Fans", biało-czerwona "Legia", "Champions Legia", "CWKS", Den Haag i czaszka. Przed meczem podziękowaliśmy naszym juniorom, którzy zajęli miejsca bezpośrednio przy płocie sektora gości, za walkę do końca ze Sportingiem w Lidze Młodzieżowej. Gospodarze znacznie liczniej niż przed rokiem wypełnili trybuny swojego stadionu. Przyszło ich 40 tysięcy przy 50-tysięcznej pojemności obiektu. Bilety na ich sektory kosztowały 25 euro, o 5 euro mniej niż wejściówki na nasz sektor. Tym razem główne grupy Sportingu - Torcida Verde i Juve Leo zasiadły na tej samej trybunie za bramką (poprzednio na przeciwległych) i wspólnie prowadziły doping.



Na wyjście piłkarzy gospodarze zaprezentowali oprawę. Na balkonie wywiesili transparent tworzący hasło "The best of Europe", przy czym mieli spore problemy z połączeniem całości, w czym przeszkadzał im wiatr. Poniżej z szarf próbowali utworzyć datę powstania klubu (prawdopodobnie takie było zamierzenie). Całość wyszła mocno przeciętnie jak na nasze standardy, jednak na możliwości Sportingu, wyszła przyzwoicie. Warto dodać, że miejscowi przez całe spotkanie machali kilkunastoma większymi flagami na kiju wokół murawy - flagowi stali z nimi nie na trybunie, a tuż za bandami reklamowymi.

Jeśli chodzi o atrakcje ultras, to należy odnotować, że w trakcie spotkania Torcida Verde, a przynajmniej ekipa zasiadająca pomiędzy dwiema flagami tej właśnie ekipy, opuściła z balkonu płachtę z imitowanym papirusem z hasłem "Queremos que o Sporting seja um grande clube tao grande como os maiores da Europa", co oznacza "Chcemy by Sporting był wielkim klubem, tak dużym jak największe w Europie".



Nasz doping przez całe spotkanie stał na naprawdę wysokim poziomie, no może nie licząc paru minut zamuły, na którą szybko zareagował gniazdowy i więcej taka sytuacja nie miała miejsca. Jako, że było nas zdecydowanie mniej niż poprzednim razem, mobilizacja do maksymalnego wysiłku była zdecydowanie większa. Przebić się z dopingiem przez tumult 40 tysięcy gospodarzy oczywiście było bardzo trudno, ale dawaliśmy z siebie wszystko. Czy było nas słychać po drugiej stronie stadionu, niech ocenią miejscowi. Właściwie trudno wskazać jedną pieśń wybijającą się w naszym repertuarze ponad przeciętną. Równie dobrze wychodziły nam "Jesteśmy zawsze tam", "Hej Legia gol", "Nie poddawaj się...", jak i "Hit z Wiednia".



Na boisku nie udało się wywalczyć pierwszego punktu w fazie grupowej, ale za walkę przez 90 minut nagrodziliśmy piłkarzy brawami. Jeszcze dobrych kilka minut po zakończeniu spotkania, nie milkł doping z naszego sektora. Później przyszło nam oczekiwanie przez około 50 minut na opóźnienie sektora. Ten czas spożytkowaliśmy jednak należycie. Jako, że pod naszym sektorem Canal+ nagrywał pomeczowy materiał z wypowiedziami ekspertów, postanowiliśmy wykorzystać ten czas na 'pozdrawianie' "Haniora". Gdy na murawie pojawił się Jacek Magiera, zmierzający właśnie do wspomnianego studia, z naszej strony niosło się głośne "Jaceeek Magieraaaa aejaejaeja Jacek Magiera". Później śpiewano również "Tylko frajery, nie lubią Jacka Magiery".



Po niespełna godzinie opuściliśmy stadion Sportingu i w eskorcie policji przemaszerowaliśmy do stacji metra, gdzie ponownie podstawiono nam pociąg, którym dojechaliśmy na plac Rossio. Stąd już każdy udał się w swoją stronę - jedni ruszyli w miasto, inni na nocleg, a jeszcze inni od razu przemieszczali się w stronę lotniska. Wyjazd do Lizbony pokazał, że nie zawsze ilość idzie w parze z jakością. Chociaż było nas wielokrotnie mniej niż podczas naszej ostatniej wizyty, pokazaliśmy się jakościowo z lepszej strony niż poprzednio.

Teraz przed nami sobotni mecz przy Łazienkowskiej z Lechią, a później dwutygodniowa przerwa na kadrę, którą oczywiście warto wykorzystać na wspieranie naszych sekcji. Po dwóch tygodniach, podobnie w minionym tygodniu, przyjdzie nam jechać na dwa wyjazdy - najpierw do Szczecina, a trzy dni później do Madrytu.

Frekwencja: 40 094
Kibiców gości: 320
Flagi gości: 8

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.