fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Właśnie dla takich meczów warto być kibicem piłkarskim. Końcówka spotkania przypominała jazdę kolejką górską, ale legioniści po raz kolejny pokazali, że są drużyną z krwi i kości i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa po końcowym gwizdku. Zapraszamy na analizę spotkania, które niejednego z nas przyprawiło o stan przedzawałowy.

Vadis Odjidja-Ofoe + - Po raz kolejny był architektem zwycięstwa warszawskiej Legii. Belg od samego początku spotkania walczył o każdą piłkę, imponował swoją techniką (kłania się chociażby zagranie piętą z powietrza do Nikolicia w 8. minucie), precyzją i znakomitym przeglądem pola. Widać też było jego doświadczenie, o czym świadczy jego zachowanie w końcówce meczu, kiedy poszedł na przebój i w trudnej sytuacji wywalczył rzut wolny. Przyczepić można się jedynie do 33 minuty, kiedy zupełnie nie porozumiał się z wychodzącym z bramki Arkiem Malarzem. Była to jednak łyżka dziegciu w beczce miodu – Legia Warszawa ma bowiem w składzie najlepszego pomocnika w Ekstraklasie.

Jakub Rzeźniczak + - Wszedł w mecz bardzo dobrą interwencją już w 1. minucie, co przełożyło się na jego świetną postawę przez resztę spotkania. „Rzeźnik” zagrał jak na kapitana przystało – nie istniało dla niego pojęcie straconej piłki, bo o każde zagranie walczył jak lew. Czasem, rzecz jasna, nie wychodziło (zanotował na przykład niepotrzebną stratę w 10. minucie), ale dużo częściej było naprawdę przywoicie. Najlepszą interwencją Rzeźniczaka był niewątpliwie wślizg z 73. minuty, kiedy Kuba w ostatniej chwili zatrzymał urywającego się sam na sam Robaka. Oczywiście należy powstrzymać się od zachwytów nad formą naszego stopera, bo ostatnio „Rzeźnik” świetne mecze przeplata tragicznymi. Wypada jednak trzymać kciuki za podtrzymanie poziomu, na jakim zagrał w sobotę.

Jakub Czerwiński + - Nasz transfer last minute sprawdza się naprawdę świetnie. Kubie czasem brakuje jeszcze spokoju, ale nauczył się grać z godną podziwu pewnością siebie. Mecz z Lechem z czystym sumieniem może sobie wpisać do pamiętnika, bo naprawdę jest co pamiętać. Czerwiński raz po raz notował udane zagrania – był tam gdzie być powinien i dobrymi przecięciami skutecznie wybijał lechitom z głowy atakowanie bramki Arka Malarza. Szczególne pochwały należą się mu za interwencje z 63. i 69. minuty, kiedy z chłodną głową zakończył dwie akcje Lecha, przy których było naprawdę gorąco.

Guilherme + - Filigranowy Brazylijczyk znowu udowodnił, że – z czym zapewne zgodzą się Panie – to nie rozmiar ma znaczenie. Pomocnik Legii rzadko sam wykańczał sytuacje, ale za to bardzo dobrze wychodziło mu stwarzanie ich. W 20. minucie gry „Gui” zanotował genialne podanie z pierwszej piłki, lecz na jego nieszczęście, Nemanja Nikolić minimalnie spalił akcję. Często był pod grą, sprawnie operował piłką i nie bał się brać odpowiedzialności za rozegranie. Popełnił jeden idiotyczny błąd, gdy w 67. minucie cofał się z piłką tak długo, aż... wyszedł z nią na rzut rożny.

Thibault Moulin + - Znów przyjemnie było na niego popatrzeć. Francuz chyba pozbył się swoich narodowych przyzwyczajeń, bo – w przeciwieństwie do rodaków – Moulin miał ochotę walczyć. Pomocnik Legii bardzo pewnie radził sobie na środku pola. Co prawda ograniczył się raczej do zadań defensywnych, ale te wypełniał bardzo starannie. Thibo nieustannym pressingiem nękał rywali, przez co zmuszał ich do błędów i nie odpuszczał ani jednego pojedynku o futbolówkę. Brawa należą mu się za akcję w drugiej połowie, kiedy to Makuszewski odbił się od niego jak piłeczka ping-pongowa. W końcówce mógł nawet pokusić się o bramkę, ale oprócz siły strzału, przydałaby mu się także jego precyzja. Największe pretensje można mieć do niego za zmarnowaną kontrę w 29. minucie, kiedy mając przed sobą trzech uciekających partnerów, trafił prosto w obrońcę.

Miroslav Radović – Miro momentami bywał niewidoczny, ale kiedy się już pojawiał, to zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia. Serb miał niezłe momenty, potrafił – tak jak w 31. minucie – popisać się naprawdę dobrym dośrodkowaniem, nie bał się pojedynków jeden na jeden, które pewnie wygrywał. Brakowało mu jednak umiejętności sfinalizowania akcji – nad celnością uderzeń „Rado” musi jeszcze trochę popracować.

Maciej Dąbrowski – Bardzo porządny mecz środkowego obrońcy. Dąbrowski interweniował dużo rzadziej niż jego partnerzy z defensywy – widać, że koledzy nie mają do niego jeszcze takiego zaufania. Maciek w 32. minucie dał się minąć rywalowi zdecydowanie zbyt łatwo, ale potem odkupił swe winy, gdy w końcówce pierwszej połowy fantastycznie zablokował uderzenie z dystansu. Wcześniej popisał się jeszcze efektownym wślizgiem i pozostaje mieć nadzieję, że forma stopera będzie rosła.

Arkadiusz Malarz – W tym meczu Arek zbytnio się nie napracował. Golkiper Legii ograniczał się tylko do wyjść na przedpole i niestety nie szło mu to najlepiej. W 33. minucie nie porozumiał się z Odjidją, a w drugiej połowie także zaspał i pozwolił piłce przelecieć wzdłuż linii bramkowej. Mógł zostać bohaterem meczu w 90. minucie, bo piłkę uderzoną z rzutu karnego miał już na rękawicy. Nie udało się obronić strzału, ale bohaterem został i tak. Chyba każdy legionista miał ochotę zobaczyć tak skamlącego Kownackiego.

Nemanja Nikolić – Do 64. minuty był głównym kandydatem na minus meczu. Nie trzymał linii spalonego, był za wolny, a przede wszystkim zmarnował dwie wyśnione sytuacje (przy czym na nietrafienie do pustej bramki z dwóch metrów już naprawdę nie ma usprawiedliwienia). W końcu jednak „Niko” przypomniał sobie jak należy uderzać i swoim golem zdeterminował dalszy przebieg spotkania. Legioniście dopisało w sobotę szczęście, jednak jest to poważny sygnał alarmowy, że z formą Nikolicia coś jest mocno nie tak.

Łukasz Broź – Przez pierwszą połowę piłkarze Lecha kręcili nim tak, że trener chciał podać mu aviomarin. Broź był wiecznie spóźniony, nie czytał gry, przegrywał pojedynki jeden na jeden i popełniał idiotyczne błędy (jak choćby nieumiejętność opanowania piłki w boisku przy naprawdę niewymagającym wysiłku intelektualnego podaniu). Po zmianie stron było już nieco lepiej. Łukasz zaliczył kilka dobrych interwencji i zyskał nieco pewności w grze, a ta skłoniła go do oddania strzału, który skutecznie dobił Hamalainen. Przypadkiem wyszła mu jedna z najważniejszych asyst w karierze.

Tomasz Jodłowiec - - Kolejny bardzo słaby mecz Tomka. Pomocnik praktycznie przestał w miejscu cały mecz – rywale mijali go jak chcieli, a nawet jak nie chcieli, to „Jodła” sam oddawał im piłkę. Jedynym pozytywem jest naprawdę niezły wślizg z 54. minuty, ale poza tym dyspozycja człowieka, który do niedawna był filarem środka pola, wygląda dramatycznie

Zmiennicy:

Michał Kucharczyk + - Po jego wejściu gra ofensywna Legii zdecydowanie się rozruszała. Sam „Kuchy” nie był jakoś szczególnie widoczny, ale kiedy już postanowił przypomnieć o sobie piłkarzom „Kolejorza”, zrobił to z hukiem. W 64. minucie zagrał z pierwszej piłki do uciekającego Nikolicia i zaliczył piękną asystę przy trafieniu Węgra. W końcówce cofnął się i aktywnie wspomagał partnerów w defensywie.

Kasper Hamalainen + - Zagrał może kilkadziesiąt sekund, ale cóż to był za czas! Jego bramkę na wagę zwycięstwa kibice w Warszawie i Poznaniu (tutaj zwłaszcza) będą pamiętać jeszcze bardzo długo.

Michał Kopczyński - - Zagrał bardzo krótko, ale to on ponosi odpowiedzialność za sprokurowanie rzutu karnego. Inna sprawa, że Makuszewski dodał od siebie dużo więcej niż powinien, jednak interwencja pomocnika i tak była bardzo nierozważna.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.