Michał Kucharczyk dał bardzo dobrą zmianę w meczu z Ajaxem - fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Ajaxem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia po raz trzeci w ostatnich pięciu latach gra wiosną w europejskich pucharach. W skali Polski jest to osiągnięcie poza zasięgiem któregokolwiek przeciwnika. Dla "Wojskowych" staje się to powoli normalne. W 1/16 finału Ligi Europy po raz drugi przyszło nam się zmierzyć z Ajaxem i ponownie przed spotkaniem wydawało się, że nie stoimy na straconej pozycji. Przebieg pierwszej połowy dwumeczu potwierdził te prognozy.

1. Do przerwy 0-0. Po meczu w Gdyni słyszałem głosy miejscowych, którzy twierdzili, że choć piłkarsko Legia była dużo lepsza od Arki, to jednak można było urwać jej punkty. Podobne odczucia można mieć po czwartkowej grze. Holendrzy wydają się być piłkarsko lepsi, mają kilku zawodników przerastających umiejętnościami naszych i stworzyli sobie więcej okazji strzeleckich, ale mimo tego można było z nimi wygrać. A jak już wcześniej mówił trener Magiera, jeśli się nie uda wygrać, to najlepiej bezbramkowo zremisować. Plan minimum został więc osiągnięty i to w niezłym stylu. To zaś daje nadzieję przed rewanżem.

2. "Magik"? Nie, taktyk. Jeśli czegoś mogliśmy być pewni, to tego, że sztab trenerski odpowiednio rozpracuje przeciwnika i dobierze taktykę na mecz. Magiera postawił na rozwiązanie sprawdzone w spotkaniu ze Sportingiem – uważna gra w defensywie, walka w środku i szukanie szans w ataku. Wszystko jednak na minimalnym ryzyku. Podstawą było zabezpieczenie drogi do bramki, szczególnie w I połowie. Po zmianie stron legioniści podeszli wyżej, starali się "pressować" rywali, odpowiadając tą samą bronią, którą przeciwnik stosował przed przerwą. Trener Legii wiedział, że ma w garści wielki atut, jakim jest przygotowanie fizyczne. Po godzinie gry na podmęczonego rywala, prawdopodobnie zgodnie z planem, wpuścił na boisko Kucharczyka i Guilherme, co zaowocowało zwiększeniem tempa gry i jej dynamiki. W efekcie ostatnie pół godziny gry stało pod znakiem przewagi i kilku szans Legii. Można powiedzieć więc, że Magiera trafił więc z taktyką i zmianami. Zabrakło niewiele, byśmy wygrali i mieli namacalne dowody na tę tezę.

3. Mądrość mistrzów. "No pain, no pain" powtarzał Rocky`emu Tony "Duke" Evers w filmie "Rocky IV". Legionistom nikt nie musiał niczego powtarzać. Mieli na twarzach wypisane "No fear". Spokój, opanowanie, pewność siebie. Legia nie pękła ani przez chwilę. Zagrała mądrze, co w tym wypadku oznacza świadomość siły i słabości własnej, ale też przeciwnika oraz że to tylko pierwsza połowa dwumeczu. Nie szarżowali, tylko cierpliwie robili swoje. Cieszy, że szkoleniowiec trafia z przekazem do zawodników. Pewnie nie byłoby to tak efektywne, gdyby nie dziesiątki meczów w europejskich pucharach na kontach zdecydowanej większości z nich.

4. Była moc. Wygląda na to, że legioniści zostali odpowiednio przygotowani fizycznie. W pełni udźwignęli kondycyjnie rywalizację z Ajaxem. Ba, w końcówce spotkania wydawali się mieć więcej sił. Nie było też problemów z dynamiką, choć obserwując boiskowe wydarzenia mogło wydawać się inaczej. Wrażenie brało się jednak stąd, że Holendrzy mają po prostu dynamiczniejszych piłkarzy i na ich tle legioniści nie wyglądali w tym względzie najlepiej. Tego jednak należało się spodziewać.

5. Szczęście sprzyja lepszym. Legia wprawdzie nie była w czwartek od Ajaxu lepsza, ale, jak wspomniałem, to była dopiero pierwsza połowa, więc może fart wie lepiej na kogo stawiać? Chodzi głównie o sytuację z 8. minuty, gdy arbiter zawodów nie uznał gola dla Holendrów. Na bramkę uderzał Klassen, Malarz złapał mocno kopniętą piłkę, ale, jak wykazały powtórki, już za linią bramkową. Sędziowie jednak nakazali grać dalej. Prawdopodobnie dlatego, że nasz bramkarz zakrył ciałem futbolówkę i arbiter bramkowy nie miał pewności, czy całym obwodem znalazła się ona w bramce. Skoro już o graczach Ajaxu i szczęściu mowa, to nie było im po drodze. Dowód? Proszę bardzo: 44. minuta i Dolberg nie trafił do praktycznie pustej bramki. Żeby jednak nie było: Legia swoją postawą bardzo szczęściu pomogła. Oby tak samo było w rewanżu.

6. Ajax w formie. Dwa lata temu drużyna z Amsterdamu słabo prezentowała się w lidze, gubiła punkty, grała słabo, a i tak w dwumeczu rozbiła Legię 0-4, choć kto wie, co byłoby, gdybyśmy w Holandii wykorzystali część swoich okazji. Pamiętam, że podchodziliśmy do tamtej rywalizacji z dużym optymizmem. Teraz Ajax wydaje się być słabszym zespołem, ale za to jest w wysokiej formie. W Warszawie mamy duże oczekiwania, lepszą drużynę, ale chyba z większą pokorą podeszliśmy do rywali. I słusznie, bo Holendrzy udowodnili, że są na innym etapie sezonu, bardziej rozegrani i napędzeni kolejnymi zwycięstwami.

7. W jednym aspekcie Ajax wciąż daleko przed nami. To dość przykra konkluzja, ale prawdziwa – skupiając się tylko na czwartkowym meczu, należy stwierdzić, że nastolatkowie Ajaxu grają co najmniej tak samo dobrze, a niektórzy lepiej, jak doświadczone gwiazdy Legii. Co więcej, to równie mądrzy zawodnicy, wiedzący jak się gra w takich dwumeczach i umiejętnie z tej wiedzy korzystający. Oczywiście pamiętamy, że w Amsterdamie akademię stworzyli kilkadziesiąt lat temu i przez ten czas cały czas pracowali nad jej udoskonalaniem, rozbudowując przy tym siatkę skautingową, tworząc swoje szkółki w różnych rejonach świata. Trudno więc rywalizować z Ajaxem na tym polu, ale fakty są jakie są. Pytanie, czy Legia jest w stanie i w ogóle chce podążać podobną drogą?

8. Odjidjów dwóch? Sprawa prosta, jak murawa na Wembley. By wejść poziom wyżej, Legia musi mieć w składzie nie dwóch, a co najmniej jeszcze dwóch piłkarzy o jakości Vadisa Odjidji-Ofoe. Łatwo powiedzieć? No pewnie. Pocieszający jest fakt, że takich "Odżidżjów" mamy w drużynie coraz więcej w każdej formacji. Nawet skrytykowany za ten mecz Necid jest graczem o podobnej jakości. Potrzebuje tylko nieco czasu na wkomponowanie się w grę drużyny. Vadis też potrzebował.

9. "Dąbro" wraca! Latem przychodził jako czołowy obrońca ligi. Niemal z marszu dostał miejsce w I składzie i... przepadł. Dąbrowski jesienią grał mało albo wcale, zwłaszcza w końcówce. Jeden z doświadczonych piłkarzy zapytany o przyczyny takiego stanu rzeczy, odpowiedział: "Warszawa... Dajmy mu jeszcze chwilę". W klubie jednak zastanawiano się, czy nie wypożyczyć "Dąbro" do Zagłębia Lubin. Decydujące okazało się być zgrupowanie w Benidormie. W hiszpańskim słońcu Dąbrowski zdecydowanie wygrał rywalizację z Wieteską, który odszedł do Głogowa, ale i Czerwińskim. Kontuzja Rzeźniczaka sprawiła zaś, że stał się podstawowym stoperem. I nie zawodzi. Nieźle zagrał już w Gdyni, gdzie potrzebował kilkunastu minut, by zacząć grać na wysokim poziomie. Tak też zagrał przeciwko Ajaxowi. Imponował zdecydowanie, czytaniem gry, agresywnością, a jednocześnie skutecznością w interwencjach. Nie był bezbłędny, ale albo sam naprawiał swe pomyłki (jak w sytuacji, gdy "wyciął" Malarza), albo asekurowali go koledzy. Bardzo dobrze wyglądała przy tym jego współpraca z Pazdanem. Chyba nieprędko wpuści Rzeźniczaka do składu.

10. Radović, Amsterdam, czyli historia bez happy endu. Znamy historię pt. "Radović i Ajax". Zresztą w ostatnich dniach w mediach poświęcono temu tematowi mnóstwo miejsca. "Rado" miał zagrać w Amsterdamie i poprowadzić Legię do awansu. Nie zagra, bo się wykartkował. "Wojskowi" polecą więc do Holandii bardzo osłabieni. Sam Miro był po meczu załamany. W mix-zonie aż przykro było na niego patrzeć. Na szczęście, w przeciwieństwie do drużyny sprzed dwóch lat, "radopendencia" dziś w Legii nie występuje. Są inni zawodnicy, ale też i inne warianty. Być może trener rozważy grę z Kucharczykiem w ataku i Kazaiszwilim oraz Guilherme na skrzydłach? Najważniejsze, że mamy alternatywę. A "Radko"? Ty się trzymaj, bracie!

11. Wunderwaffe Kucharczyk? To się nigdy nie skończy. Gdy wydaje się, że facet jest na wylocie z Legii, nagle okazuje się, że jest w klubie niezbędny. W meczu przeciw Ajaxowi "Kuchy" pojawił się po godzinie gry i przez kilka minut przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Kucharczyk szalał. Był nie do zatrzymania przez obrońców. Dwukrotnie im uciekł i wyłożył piłkę kolegom. W obu przypadkach zabrakło centymetrów, by padła bramka (choć w drugiej z sytuacji i tak Guilherme faulował rywala). Potem było już jednak znacznie gorzej, ale i tak "Kuchy" napsuł krwi przeciwnikom. Czy ktoś spodziewał się, że to będzie nasza tajna broń na Ajax?

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.