Bogusław Leśnodorski w gabinecie prezesa na stadionie Legii - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

B(L)1916, czyli prezes z innej bajki

Fumen, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ponad cztery lata temu pojawiła się wiadomość, że Pawła Kosmalę na stanowisku prezesa Legii Warszawa zastąpi Bogusław Leśnodorski. Wówczas dla zdecydowanej większości kibiców Legii był on postacią całkowicie anonimową. Okazało się, że pojawienie się Leśnodorskiego było powiewem świeżości nie tylko dla klubu z Łazienkowskiej, ale również nadało kolorytu polskiej piłce.

Wizerunek "Leśnego" od samego początku odbiegał od stereotypu prezesa, którego można spotkać w wielu polskich klubach. Zamiast naleciałości z poprzedniej epoki, kombinowania i zasad "jakoś to będzie" jakże znamiennego dla "ludzi z betonu", były szerokie horyzonty i wizja. Bogate doświadczenie zdobyte nie tylko w firmie prawniczej, którą prowadził, ale również w korporacjach i w radach nadzorczych spółek, w których zasiadał, dawało realne nadzieje na normalność, której przy Łazienkowskiej brakowało, a która odnosiła się nie tylko do relacji z kibicami, ale również do prowadzenia biznesu, jakim jest klub piłkarski.

fot. turi / Legionisci.com
fot. turi / Legionisci.com

Klub
Leśnodorski nie siedział z założonymi rękami, ale z miejsca zakasał rękawy i wziął się do roboty. Zaczął od podstaw - odbudowanie relacji z kibicami i przywrócenie pozytywnych relacje wśród szeregowych pracowników klubu. Słynne już zakurzone i nieużywane konsole do gier zostały udostępnione jego podwładnym. Patrzono na niego jak na oryginała, postać wyrazistą, kiedy w jego gabinecie pojawiło się legijne graffiti, w kącie stały narty, a czas umilała szafa grająca. Zresztą, będąc w jego gabinecie, można odczuć, że dookoła panował lekki bałagan. Książki, pamiątki, koszulki i inne piłkarskie akcenty - niby na swoich miejscach, ale porozrzucane po całym pomieszczeniu. Było czuć energię i chęć do działania na wielu polach. Leśnodorski sukcesywnie wymieniał najbliższych współpracowników, którzy mieli nadawać ton i wyznaczać kierunek w biznesie. Z Łazienkowską pożegnał się m.in. dyrektor ds. bezpieczeństwa Bogusław Błędowski, dyrektor ds. transferów Marek Jóźwiak czy pełniący rolę członków zarządu Marek Drabczyk i Jarosław Ostrowski. W ich miejsce pojawiali się inni, np. Michał Żewłakow, który skończył karierę piłkarską przy Łazienkowskiej. Rekordzista pod względem meczów w reprezentacji Polski miał za sobą bogate doświadczenie w europejskich klubach, co automatycznie przekładało się na znajomość nie tylko środowiska, ale również języków obcych. Po pewnym czasie funkcję kierowniczą Leśnodorski powierzył Marcie Ostrowskiej, co okazało się fatalnym w skutkach działaniem. Przede wszystkim jednak zadbał o legendę w osobie Lucjana Brychczego, przyznając mu tytuł honorowego prezesa.

fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com

Piłkarze
Stara prawda mówi, że nic nie nakręca klubu, jak wyniki. A żeby je osiągać, należy odpowiednio wzmacniać zespół. Zaczął od Tomasza Jodłowca i Tomasza Brzyskiego. Obaj zostali wyciągnięci z poprzednich klubów za grosze. Na łamy gazet trafiły szczegóły obu transakcji. Bogusław Leśnodorski nie owijał w bawełnę. Wykładał kawę na ławę, kiedy było to zasadne. Z lekkim szokiem mówił "Piłce Nożnej" o bonusach za zdobyte bramki dla Danijela Ljuboji, które Serb wynegocjował za kadencji Pawła Kosmali. Zresztą prezes Legii pokazał, że żaden zawodnik nie może być większy od klubu, nawet "Ljubo". Po pamiętnych wydarzeniach w klubie Enklawa stało się jasne, że dni doświadczonego napastnika w Legii są już policzone.

Kiedy było trzeba, angażował się na maksa, włączał się do gry, do walki o zawodnika, na którym mu zależało. Tak było choćby z Ondrejem Dudą, do którego pofatygował się do Koszyc. Wyciągał pomocną dłoń do Miroslava Radovicia, kiedy na własną odpowiedzialność ściągnął go latem z powrotem na Łazienkowską.

Pisząc o piłkarzach, nie można pominąć, tych, których z lubością podkradał Lechowi Poznań. Henrik Ojamaa, wyhaczony przez skauting "Kolejorza", finalnie trafił na Łazienkowską. Co prawda Estończyk okazał się niewypałem, ale Legia dała sygnał, że może przebić oponentów również na tym polu. Bartosz Bereszyński czy Krystian Bielik to kolejne dwa ciosy wyprowadzone pod adresem poznaniaków. Pierwszy potrzebował czterech lat, żeby stać się mocnym punktem zespołu i powędrować do Serie A. Drugi to klasyczny przykład, jak tanio kupić i drogo sprzedać. Wystarczyło pięć meczów 16-latka, żeby ten za poważne pieniądze odfrunął do Arsenalu Londyn.

Leśnodorski lubił puszczać oko do kibiców, wrzucając na Twitterze inicjały zawodników, którzy lada moment będą częścią legijnej rodziny. AJ, MM, MR, OD, VOO i wiele innych roznosiło się po Internecie w mgnieniu oka. Oczywiście, nie było tak, że każdy transfer, każdy zakup okazywał się strzałem w dziesiątkę.

fot. Mishka / Legionisci.com
Bogusław Leśnodorski w sektorze gości na meczu w Chorzowie - fot. Mishka / Legionisci.com

Kibice
Niekiedy wdawał się w polemikę z kibicami na Twitterze, ale zazwyczaj szybko łapał nić porozumienia. Dla niego to byli partnerzy do rozmowy, którzy mieli swoje potrzeby, oczekiwania, racje oraz wizję. Łatka "dogadanego z kibolami" była przez nieprzychylnych wyciągana przy każdej nadarzającej się okazji. Tak było, gdy w maju 2013 roku zasiadł z kibicami na sektorze gości w Chorzowie. Kąśliwe komentarze pojawiały się także przy okazji incydentów, które miały miejsce podczas spotkań z Jagiellonią Białystok czy w europejskich pucharach. Nie było sezonu, w którym stadion Legii nie byłby zamknięty choćby na jeden mecz w europejskich pucharach. Oczywiście, to jedna strona medalu, bo należy pamiętać, że "Leśny" nie miał problemów, żeby wlepiać zakazy stadionowe działającym na szkodę klubu. Nie miał również problemu, by odpalić race podczas wieszania szalika na pomniku Zygmunta III Wazy z okazji zdobycia tytułu mistrza Polski przez Legię. Kosztowało go to 300 złotych mandatu. To mogło kłuć w oczy przeciwników "Koralika", jak został ochrzczony przez negatywnie do niego nastawionych. Jednak Leśnodorski właśnie taki był – między przyodzianych w drogie garnitury gości w loży VIP wchodził w bluzach i koszulkach z aktualnych kolekcji dostępnych w sklepie Legii. Emanował wizerunkiem osoby przywiązanej do barw nie tylko na trybunach, ale również przebywając prywatnie w swych ukochanych górach. Do tego jeszcze należy wspomnieć o pamiątce na całe życie, czyli tatuażu z motywem z "Ojca Chrzestnego" z legijnym akcentem. Lubił również wbijać szpilki włodarzom Lecha, którym się wydawało, że są na dobrej drodze, aby pokrzyżować mocarne plany legionistów. Nie stronił od żartów czy złośliwości pod adresem Zbigniewa Bońka. Zresztą, prezes PZPN nie pozostawał mu dłużny.

fot. Woytek / Legionisci.com
Bogusław Leśnodorski i Jacek Magiera - fot. Woytek / Legionisci.com

Trenerzy
Leśnodorski oglądał grę legionistów prowadzonych przez pięciu różnych trenerów. Jana Urbana zastąpił Henning Berg. Norweg miał wprowadzić elementy pracy i zasady, które od lat z powodzeniem funkcjonują na Zachodzie - pierwszy rok miał znakomity, ale potem obserwowaliśmy równię pochyłą w dół. To właśnie za czasów byłego gracza Blackburn z Łazienkowską pożegnał się Jacek Magiera. "Magic" prowadził wówczas III-ligowe rezerwy. Brak nici porozumienia między "dwójką" a pierwszym zespołem był jednym z powodów rozstania się z byłym piłkarzem Legii. Czas pokazał, że co się odwlecze, to nie uciecze. Formuła prowadzenia drużyny się wyczerpała i sięgnięto po Stanisława Czerczesowa. Mówi się, że decyzja o jego zatrudnieniu zapadła bez wiedzy Dariusza Mioduskiego. Rosjanin wziął stery w swoje ręce i wyprowadził Legię na szczyt ligowej tabeli po zakończeniu minionego sezonu. Wielu z nas żałowało, że charyzmatyczny szkoleniowiec będzie szukał nowego pracodawcy. Szczególnie, że do Warszawy trafił Besnik Hasi. Albańczyk miał być odpowiednikiem Berga, jednak bardzo szybko okazał się totalnym nieporozumieniem. I choć pod jego wodzą weszliśmy do Ligi Mistrzów, to najwięcej radości dał nam Jacek Magiera.

fot. Woytek / Legionisci.com
fot. Woytek / Legionisci.com

Wyniki
Okres prezesury to nie tylko wspomniane powyżej aspekty związane z funkcjonowaniem klubu, ale przede wszystkim wyniki sportowe. Od początku jego kadencji stołeczna drużyna trzykrotnie świętowała mistrzostwo kraju. Tyle samo razy w górę wędrowało trofeum za zdobycie Pucharu Polski. Legioniści regularnie grywali jesienią w europejskich pucharach. Po sezonach spędzonych w Lidze Europy przyszedł czas na upragnioną Champions League. To automatycznie przekładało się na więcej pieniędzy w klubowym budżecie, który osiągnął rekordowy poziom, przekraczając 250 milionów złotych. Można się z tym zgadzać lub nie, ale patrząc na liczbę zdobytych trofeów, a także regularność występów w europejskich pucharach, to minione cztery lata były największym pasmem sukcesów w historii Legii.


fot. Mishka / Legionisci.com
fot. Mishka / Legionisci.com

Bogusław Leśnodorski w cytatach

"Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana".

"Różnica między większością kibiców a Żyletą jest taka, że na Żylecie się śpiewa, prowadzi doping zorganizowany. Skrajnie radykalnych kibiców jest kilkuset, a z Żyletą identyfikuje się pewnie 25 tys. ludzi. Mamy się tego wstydzić? To powód do dumy" – marzec 2013. (natemat.pl)

"Do tej pory wydawało mi się, że nawet jeśli robisz coś na sto procent, to możesz równolegle funkcjonować i robić coś poza tym, ale już po pół roku w Legii widzę, że jest to niemożliwe. Nie mówię już nawet o życiu prywatnym, tylko zawodowym, o angażowaniu się w inne sprawy. (...) Zresztą funkcjonowanie w Legii nie może być zwykłą pracą, to się nie broni pod względem logicznym, bo to nie tylko praca a styl życia i ciągłe poczucie odpowiedzialności" – czerwiec 2013. (Legionisci.com)

"Henrik Ojamaa to świetny koleżka, skrzyżowanie Dominika Furmana i Kuby Koseckiego. Z jednej strony jest na maksa przebojowy, ale jednocześnie superprzemyślany" – czerwiec 2013. (Legionisci.com)

"Jestem przekonany, że klub z takim potencjałem jak Legia na wszystkich frontach jest w stanie grać co sezon w europejskich pucharach - czy to LM czy LE. Jesteśmy w stanie być takim zespołem stosunkowo szybko" – czerwiec 2013. (Legionisci.com)

"Nie czuję się żadną gwiazdą. Sądzę, że w Warszawie był głód tego, aby ludzie po prostu czuli się częścią Legii i tego, co na Legii się dzieje. Już sam fakt, że jako klub zaczęliśmy się normalnie z kibicami komunikować spowodował bardzo pozytywne reakcje" – czerwiec 2013. (Legionisci.com)

"Jeśli chodzi o race, to w mojej ocenie to jest w ogóle temat zastępczy. W kraju mamy tysiące dużo bardziej poważnych problemów i nawet w klubach piłkarskich problemów jest dużo więcej niż race. Dobrze wyglądają na zdjęciach, więc się łatwo o nich mówi. (...) Przed ostatnimi wyborami jeszcze udało się stworzyć atmosferę strachu przed kibicami i sprowadzenie na margines społeczny. Teraz już tak do końca nie jest, ponieważ ludzie są mądrzejsi i wiedzą trochę lepiej, jak jest naprawdę. Jest ich coraz więcej i mają swoje zdanie i retoryka w niektórych mediach nie może spowodować że to zdanie zmienią" – wrzesień 2013. (Sport.tvp.pl)

"Nie mam poczucia, że jesteśmy w stanie wojny z wojewodą. Jest to przykre, ale mnie to bawi. Taki jest poziom absurdu, że doszło do przerysowania. Jeśli mówimy o wojnie, to ta druga strona strzeliła sobie gola do własnej bramki. Od następnego tygodnia wszystkie stadiony powinny zostać zamknięte. Żal mi jest wojewody, bo mam świadomość, że on wie jak jest naprawdę. Przyznaje w wywiadach, że jest tak bezpiecznie, jak nigdy nie było, po czym stosuje karę, która jest nieadekwatna i nie powinien jej stosować" – grudzień 2013. o zamknięciu stadionu przez wojewodę mazowieckiego po meczu z Ruchem Chorzów.

"Wszyscy sądzili na przykład, że Alan i Raphael Augusto nie będą zawodnikami podnoszącymi wartość Legii, a jest bardzo możliwe, że w przyszłej rundzie będą wiodącymi postaciami w polskiej lidze. (...) Robimy to świadomie, wiemy na pewno, że ci goście umieją grać w piłkę i robią to dużo, dużo lepiej niż jakikolwiek zawodnik w polskiej lidze. Może Miro Radović gra na podobnym poziomie technicznym jak Augusto" – luty 2014. (Sportklub)

"Jeśli mam być szczery, to podejrzewałem, że będzie gorzej. Że chaos związany ze zmianą szkoleniowca będzie dużo większy. Ale po tych trzech miesiącach jestem jednak spokojny. W grze Legii widzę progres - powtarzalność i schematy wypracowane na treningach" – kwiecień 2014. (Sport.pl)

"Gdybyśmy dzisiaj zagrali w eliminacjach ze Steauą, ogralibyśmy Rumunów. (...) Po zatrudnieniu trenera Henninga Berga, jesteśmy dużo lepiej przygotowani do gry w Europie, przy okazji dobrze prezentujemy się w lidze. Awans jest w naszym zasięgu już teraz, jeśli spotkamy się z drużyną na poziomie Steauy" – maj 2014. (Sport.pl)

"Nie rozumiem krytyki, która spada na Michała Masłowskiego. A wręcz dziwi mnie, gdy czytam, że Legia wyrzuciła pieniądze w błoto. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego transferu" – kwiecień 2015. (Sport.pl)

"Nie było żadnego grożenia palcem i straszenia konsekwencjami. O szczegółach tej rozmowy nie będę jednak opowiadał. Nie było to jednak nic spektakularnego, to nie była rozmowa motywacyjna. W drużynie jest wiele rzeczy, to jest duża grupa ludzi, które czasami mogą zacząć szwankować i po prostu ważne jest, żeby zawsze wszyscy mieli świadomość jakie są oczekiwania po dwóch stronach. O to, czy moje słowa do nich dotarły, to proszę zapytać piłkarzy" – kwiecień 2015. (Wirtualna Polska).

"To nie jest nasz najlepszy okres, a nawet jeden z gorszych w ostatnich latach. Mieliśmy wyznaczone cele na początku sezonu: dobrze zaprezentować się w Lidze Europy, zdobyć mistrzostwo Polski i Puchar Polski. Pierwszy cel został zrealizowany. Teraz próbujemy wykonać następne i za kilka tygodni będziemy oceniali ten sezon. Jesteśmy zespołem, który powinien walczyć i grać o każdy centymetr boiska. Ostatnie wydarzenia z naszym udziałem nie napawały mnie radością" – kwiecień 2015. (Sportklub).

"Jeśli się nie mylę, teraz jesteśmy jednym poważnym klubem od lat 90., który radzi sobie bez pomocy miasta czy też ekstra pieniędzy od przysłowiowego wujka z ITI, który dosypuje kasę na hura. I to jest jedno, a drugie to to, że na trzy lata przegraliśmy jeden ważny mecz z Lechem Poznań, który oczywiście boli i kosztował nas sporo. Jako pierwsza polska drużyna awansowaliśmy z pierwszej pozycji fazy grupowej w Lidze Europy. Robienie tragedii ze srebrnego medalu... Myślę, że powinniśmy się odnosić do tego z szacunkiem" - czerwiec 2015. (Legionisci.com)

"Dziś mogę śmiało powiedzieć: pierwszy mecz Pucharu Polski gramy w sierpniu i jeśli będziemy grali w czwartej rundzie eliminacyjnej Ligi Mistrzów, to nie podejmiemy w nim nawet grama ryzyka. W takiej sytuacji jestem za tym, żeby zagrała druga drużyna" – lipiec 2016. (Legionisci.com).




REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.