Sromotna porażka
To nie było zwycięstwo, to była miazga. Koszykarze Prokomu Trefl Sopot niczym walec przejechali się po Legii Warszawa i w rywalizacji play off prowadzą już 2-0.
W tym meczu rezerwowi gracze Prokomu zdobyli 28 punktów więcej niż pierwsza piątka Legii i tylko jeden punkt mniej niż cała drużyna z Warszawy. To mówi chyba wszystko, sopocianie mieli miażdżącą przewagę. Od 5 min. wychodziło niemal wszystko: seryjnie trafiali za trzy punkty, kończyli akcję wsadami, wielokrotnie zdobywali punkty i byli przy tym faulowani. Stworzyli kibicom niesamowite show. Z 10 zawodników za trzy nie trafili tylko Igor Milicić i Gary Alexander, przy czym ten drugi w tym sezonie nawet nie spróbował. Legia była totalnie zagubiona, jedynie Tomasz Cielebąk może się po tym meczu nie wstydzić wracać do Warszawy. W tym, że Prokom zagrał najlepsze spotkanie od dłuższego czasu dużą zasługę ma Tomasz Jankowski, który wrócił po kontuzji i gra rewelacyjnie. "Jankes" nie tylko wzmocnił podkoszową siłę sopocian, ale niespodziewanie stał się kolejnym groźnym zawodnikiem obwodowym. Trzy razy trafił za trzy punkty, a cała drużyna Prokomu rzuciła w tym meczu 14 "trójek". Sopocianie mieli szczęście nawet z kontuzjami. W 17 min. urazu doznał Josip Vranković, który zderzył się kolanami z Andriejem Sinielnikowem, ale według wstępnej diagnozy lekarza nie jest to kontuzja, która wykluczy go z gry.
Na początku rundy zasadniczej koszykarze Prokomu w podobnym stylu rozbili w Inowrocławiu Noteć i potem rozpoczęli serię zwycięstw, które dały im pozycję lidera po pierwszej części rozgrywek. Czy efektownym zwycięstwem z Legią sopocianie rozpoczeli nową serię?
Autor: Gazeta Wyborcza