Sparing
Nasi koszykarze przegrali dziś w Pruszkowie w meczu "o nic" i walczyć będą o miejsce 7, na koniec sezonu. Dzisiejsze spotkanie wyglądało jak mecz sparingowy, trenerzy praktycznie nie wykorzystywali przerw. Jacek Gembal dał nieco dłużej pograć Żukowi, Paprockiemu oraz Karwanienowi. Pod koniec spotkania na boisko wszedł także Bartłomiej Błaszczyk. W pruszkowskiej hali ciężko było wyczuć atmosferę meczu, a z drugiej strony był to mecz o nic...
Jutro nasi koszykarze rozegrają pierwsze spotkanie o miesjce 7. O godzinie 18 zmierzą się ze Spójnią w hali na Bemowie. Wszystkich kibiców zapraszamy.
W pruszkowskiej hali zasiadło dziś niewielu kibiców. Dotarło także kilku fanów Legii, którzy kilka razy dali znać o sobie.
Jacek Gembal postanowił dać pograć zawodnikom, którzy zbyt wiele czasu na parkiecie w tym sezonie nie spędzili. Na ławce usiadł Andrzej Sinielnikow, który jest kontuzjowany. Na trybunach siedział Wojtek Królik. Wojtka Żurawskiego nie udało nam się zobaczyć w hali...
Od początku wyraźną przewagę miał Pruszków. Legioniści znacznie gorzej radzili sobie w ataku. Zbyt często pozwalali rywalom rzucać z czystych pozycji (trójki Rubchenki). Sędziowie kilkakrotnie dopasowali się do "sparingowego" charakteru meczu i swoimi decyzjami wprawiali kibiców w śmiech. Marcus Williams popełnił w tym meczu 5 fauli...ale boiska nie opuścił, bo tego piątego sędziowie jakoś nie odnotowali. Sam zawodnik śmiał się tylko. W podobnej atmosferze przebiegały całe zawody.
Piotr Paprocki zaprezentował się dosyć przeciętnie, ale ten zawodnik musi dostawać częściej szanse gry. Dziś pokazał, że talent ma. Nie brakuje mu także ambicji. Zbyt często jednak fauluje (w ciągu 10 minut 4 faule) i traci piłkę w łatwy sposób. Kilka ciekawych zagrań pokazał Robert Żuk, raz wykonując efektowny wsad. Bartłomiej Błaszczyk nie miał zbyt wiele czasu na zaprezentowanie swoich umiejętności. W ciągu dwóch minut przechwycił piłkę i wykorzystał jeden rzut osobisty.
Całkiem nieźle po kontuzji zaprezentował się Łukasz Kwiatkowski. Po raz kolejny trafił zza linii 6,25m, potwierdzając że nie trafia przypadkowo. Tego właśnie pozazdrościł mu Lee Wilson. Jednak próba Amerykanina była nieskuteczna.
Spotkanie to miało na celu testowanie różnych wariantów gry, które być może będą wykorzystywane w przyszłym sezonie. Nikt nie liczył tutaj na odrobienie strat z pierwszego meczu. Poza tym, takie mecze nie mobilizują z pewnością graczy, którzy grają praktycznie o nic.
Autor: Bodziach