Zwycięstwo 1-0 czy 3-0?
Przy rzęsistym deszczu przyszło dziś rozgrywać derby Mazowsza piłkarzom Legii i Wisły Płock. Warunki pogodowe odpowiadały oczywiście gościom, którzy mieli się bronić. Legia zagrała w najsilniejszym składzie już w Jackiem Zielińskiem. Gracze z Płocka także bez większych osłabień. Minutę po 19 Piotr Kotos zagwizdał po raz pierwszy.
Od pierwszej minuty mecz miał dziwny (jak na te rozgrywane przy Łazienkowskiej) przebieg, bowiem to goście rozgrywali atak pozycyjny i wychodziło im to całkiem dobrze. Jednak żadna z tych akcji nie zakończyła się groźnym strzałem. Imponował szczególnie Emmanuel Ekwueme, który zdrowo "kręcił" legionistami. Można powiedzieć, że ten gracz "robił" całą grę dla Wisły. Z kolei najgorszym aktorem widowiska był zdecydowanie sędzia tego spotkania. Nie pozwalał drużynom normalnie grać, często gwizdał niepotrzebnie i niesłusznie.
Legia przebudziła się dopiero w 11 minucie, gdy po strzale głową Svitlicy bramkarz gości miał kłopoty. Jednak nawet gdyby gol padł, to i tak sędzia by go nie uznał, bo był spalony. W 20 minucie Czarek Kucharski, po podaniu Nuhiego, miał świetną sytuację, ale minął się z piłką. Już chwilę później boisko musiał opuścić właśnie Nuhi. Po meczu trener Okuka powiedział, że to niestety prawdopodobnie zerwany mięsień uda. Za kontuzjowanego Serba wszedł Tomasz Sokołowski. Chwilę potem po faulu na Kucharskim sędzia odgwizdał rzut wolny dla Legii w 24 minucie. Z 25 metrów Tomasz Kiełbowicz nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce. "Kiełbik" uderzył tuż przy słupku nie dając szans na obronę Pawłowi Kapsie. W 31 minucie na kapitalny strzał z dystansu zdecydował się Jarzębowski, ale piłka minimalnie chybiła celu. Zaraz potem podobnie strzelał "Sokół", ale i tym razem zabrakło kilkunastu centymetrów. Piłkarze obu drużyn zorientowali się, że strzały z dystansu to niezły sposób na zdobycie dziś gola. Szczególnie do serca wziął to sobie Ekwueme, który fantastycznie uderzył z 30 metrów i gdyby nie świetna interwencja Boruca, byłoby 1:1.
W drugiej połowie mocniej zaatakowała Legia. Szczególnie aktywny był Svitlica, który niespodziewanie stał się całkiem szybki i zwrotny. Po jego akcji z Czarkiem Kucharskim piłkę przed bramką dostał Saganowski, ale Marek strzelił za wysoko. Chwilę potem świetnie z dystansu strzelił znów Svitlica, ale i tym razem futbolówka nie chciała wpaść do bramki. Stanko nie dawał za wygraną i próbował uderzać jeszcze z rzutu wolnego, jednak znów zabrakło niewiele (ok. metra) i piłka poszybowała nad bramką. W innej świetnej sytuacji nie popisał się Kucharski, który także posłał piłkę głową ponad bramką. Kolejny gol padł, ale niestety ze spalonego. W tej sytuacji za uderzenie piłki do bramki po gwizdku żółtą kartką został ukarany Sokołowski. Na 10 minut przed końcem ponownie z rzutu wolnego Kapsę chciał zaskoczyć Kiełbowicz, ale niestety tym razem bramkarz gości popisał się świetną interwencją. W momencie, gdy Mikulenas zmienił Jakubowskiego, na placu gry znalazło się 6 zagranicznych graczy z Płocka. Przepisy PZPN jasno mówią, że w takiej sytuacji drużynie przeciwnej przysługuje walkower. Nie wiadomo jednak, jak się cała sprawa zakończy, ponieważ prezes Wisły twierdzi, że Geworgian jest już Polakiem. W końcówce spotkania bardzo dobrym refleksem popisał się Boruc po strzale Wojneckiego. Po nienajlepszym meczu, nienajlepszy sędzia gwizdnął po raz ostatni.
Autor: Michał Szmitkowski